Vin
Widoczny Wygląd
Długie, czerwone włosy, gdzieniegdzie poprzeplatane pasemkami granatu, brązu czy fioletu. Sięgają za biodra, delikatnie wijąc się i falując. Jej stalowoszare oczy patrzą na każdego z uroczym okrucieństwem - szczególnie to lewe, które jest przecięte pionową blizną. Pełne, miękkie usta na pewno nie powiedzą tego, co pragnąłbyś usłyszeć. Ma sylwetkę najlepszej z kurtyzan, a otacza ją lodowata aura, która tak naprawdę nie należy do niej. Na serdecznym palcu lewej dłoni widnieje obrączka w kształcie szyi smoka zakończona jego rozwartym pyskiem.
Obecny Ekwipunek
Czerwonowłosa nosi ze sobą dwa sztylety, a także trzy sakiewki z różną zawartością.
|
Atrybuty:
Brak danych
0
26
20
Liczba postów: 104
Dołączył: Nov 2016
Bohater Atarashii
|
|
Jej stalowe oczy odpowiedziały równie twardym spojrzeniem. Wiedziała, że wyklucza takie sytuacje. Mówiły to jego ślepia, postawa i pulsujący chłód z jego strony. Vin nie była tym absolutnie zaskoczona. Znała go dobrze i mogła z dużą dozą pewności stwierdzić, że Vein zrobiłby wszystko co konieczne, żeby zrozumiała i przyjęła jego poglądy za własne. A przynajmniej się z nimi zgadzała. Czerwonowłosa nie miała z tym dużych problemów, myśli smoczego syna były w większości odbiciem jej własnych. Jednak w jej przypadku nic nie było pewne. Zbyt często chciała go po prostu zabić, by przejmować się podzielanymi wspólnie poglądami.
Nie uszło jej uwadze, że się uśmiechnął. Dla zwykłego człowieka mogło być to niezauważane drgnięcie lub grymas, ale Vin przecież nie była przeciętna. Przymrużyła delikatnie oczy, czując, jak robi jej się coraz cieplej. Coraz większą frustrację budził w niej chłopak, który opierał się jej urokowi. Naprawdę nie sądziła, że aż taka obojętność na jej wdzięki może być w ogóle realna. Westchnęła i spojrzała przed siebie wyniośle. Ruszyła z gracją, powłóczystym krokiem, kołysząc biodrami i rozglądając się wokół. Poprawiła włosy, kiedy mijała ją grupka młodych mieszczan i posłała im uroczy uśmiech... któremu towarzyszyła wizja nabijania ich na metalowe szpikulce. Jej ręka zadrżała, kiedy Vin zorientowała się, że nieświadomie wsadziła dłoń do sakiewki. Przygryzła wargę i poprawiła woreczek dyndający swobodnie przy pasie. To przecież nie był nawet odrobinę odpowiedni moment.
- Jak widzę, nie zamierzasz mi nic wyjaśniać. - warknęła, a w jej oczach wręcz kłębiła się narastająca wściekłość. Już sama nie wiedziała czy wkurwia się na Veina czy na to, że nie może nikogo zabić w tej chwili. - Przestaję Cię rozumieć. Drażni mnie to. - dodała znów z rozbrajającą szczerością.
Odwróciła się, kiedy chłopak się zatrzymał. Przechyliła głowę i opuściła ręce wzdłuż tali. Stuknęła obcasem. Drugi raz. Trzeci. Milczała. Jej oczy zabłysły w magiczny sposób, kiedy się w niego wpatrywała. W miejsce, gdzie przy jego ciele znajdowała się sakiewka z monetami. Vein z pewnością wiedział, gdzie dziewczyna patrzy.
- Spokój? - powiedziała cicho. Twardo. Gorzko. Odwróciła od niego spojrzenie, skupiając się na witrynie sklepu krawieckiego. Chciałaby kiedyś założyć piękną suknię i pójść na bal. Ale to chyba była jedna z nielicznych rzeczy, które były poza jej zasięgiem. - Yhm. No cóż... to jedna z głupszych odpowiedzi jakimi mnie obdarzono w całym moim życiu. - machnęła ręką, porzucając ten temat na dobre. Raczej nie mieli nic więcej sobie do powiedzenia.
- Wolałabym, żebyś pewnych rzeczy ode mnie nie przejmował. Poczuję się niepotrzebna, jeśli będziesz mącić innym w głowach. - odpowiedziała na jego uśmiech i puszczenie oczka. Nie było jej do śmiechu ani do żartów. W dalszym ciągu była zła, choć już nie do takiego stopnia, żeby próbować go zabić przez uzyskaniem potrzebnych informacji. - Poza tym robisz to z wyjątkowym brakiem subtelności. - ciągnęła, nie mogąc powstrzymać słów wypowiadanych w stanie głębokiego poirytowania. - A tak na dobrą sprawę, to mnie po prostu wkurwiłeś, a nie spowodowałeś śmierci logiki w moim życiu. Umiem Cię przewidzieć, aż do bólu. Dlatego fakt, że zrobiłeś coś, o co nigdy bym Cię nie podejrzewała, a w dodatku nie chcesz mi powiedzieć dlaczego to zrobiłeś, mnie złości. Bardziej niż złości. Mam ochotę wbić Ci kolczasty łokieć w oko, Vein. - w miarę, gdy mówiła, uspokajała się trochę. Jej wściekłość się nie zmniejszała, ale dziewczyna zaczynała zdecydowanie lepiej nad sobą panować. - Tak naprawdę, mam ochotę zrobić o wiele więcej niż tylko to. - warknęła, zrównując się z nim i narzucając kaptur na głowę. Byli już całkiem niedaleko karczmy. Vin nie znała tego miejsca. - Nie pogrywaj więcej ze mną. Chyba, że będziesz miał powód, który następnym razem będziesz w stanie wytłumaczyć. - zakończyła z wyjątkowym na jej stan rozsądkiem. Tupiąc obcasami, otuliła się swoim płaszczem, nie zaszczycając chłopaka chociażby spojrzeniem.
|