onstrukcja belek była zbyt solidna, a potwor zbyt zręczny, aby można było go sprowadzić z powrotem na ziemię. Dlatego więc ruszyliśmy za nim w poscig. Karasu obserwował z góry, Hi No So z dachów. Biegnąc za potworem zauważyłem Walberta, który kazal mi gonić bestię. Nie poddawałem się i tym razem Mnich starał się złapać demona za roki i sprowadzić z powrotem na ziemię. Bylem zdeterminowany by to zrobić, zależało mi na tym. A gdy usłyszałem kolejny krzyk, tym razem dziecka, zacisnąłem pieści: -
Skurwysyny. - Nie mogliśmy gk zgubić, wiec biegłem za potworem ile sil w nogach. Okami rowniez się dolaczyl. Każdy z moich duchow czul teraz determinację i nienawiść do tego potwora. Każdy.
~~
Więc taki był wybór Arthura. Nie długą zajęło mu dotarcie do najwidoczniej opuszczonego budynku, który jeszcze trochę to popadnie w kompletną ruinę. Po stworze jednak nie było żadnego śladu, Karasu natomiast był pewno że to tutaj się znajduje
~~
A wiec dotarłem. To tutaj najprawdopodobniej zatrzymała się bestia. Walbert kazal gonić skurwysyna o tak zrobiłem, nie mogę się wycofać w połowie. Dlatego w towarzystwie moich duchow poszedlem w stronę budynku mając nadzieję, że tam dorwę bestię.
~~
Cisza w budynku była przytłaczająca. Absolutnie nic, nawet oddech wydawał się dla szamana być nadzwyczaj głośny.
Po kilku krokach mógł już zaważyć że w środku sytuacja była nie lepsza niż na zewnątrz. Jeszcze trochę a budynek zacznie się kompletnie sypać. Na parterze jednak nie było nic szczególnego, tylko fragmenty podgniłego drewna.
Na górnym piętrze natomiast znajdowała się całą masa różnych przyżądów, których przeznaczenia Arthur nie umiał zrozumieć. Nie brakowało tutaj też fiolek, skrzykawek i jak mógł się domyślić - sprzętu medycznego.
W końcu z góry usłyszał dźwięk, naciągania czegoś i długiego oddechu.
-
Ty się nie poddajesz, co? - głos tego samego potwora odezwał się nad szamanem. Na belce nośnej, zaraz pod dachem, siedział mierząc z wielkiego łuku prosto w chłopaka.
~~
Cisza ktora otaczała mnie, moje duchy i to miejsce byla stosunkowo przytłaczająca. Gdy zaglebialem się w ciemności budynku, udało mi się zauważyć w jak fatalnej kondycji jest to miejsce. Bede musial uważać, aby ta rudera nie zawaliła mi się na głowę. Na kolejnym zaś piętrze znalazłem jakieś dziwne przyrządy, fiolki i tajemnicze substancje. Wtem poczulem w jak dużym niebezpieczeństwie jestem: -
Nigdy.- Po czym zaczelo się. Potwor naciągał juz strzale ktora miala prawdopodobnie przeszyć moje ciało. W miedzy czasie dwojka moich duchow byla gotowa do walki. Hi No So blisko, a wilk czekal w ciemnosciach: -
Dlaczego to robicie? Czym tak naprawdę jesteście? - Po czym bylem w każdej chwili gotowy do walki.
~~
Demon opuścił lekko łuk i spojrzał na niego z zainteresowaniem przechylając łeb na bok.
-
Ty nie wiesz Kim jestem... Dlaczego działasz z Walbertem? Czemu pomogasz temu demonowi którego goniłem - naciągnął łuk z powrotem i z tym samym charakterystycznym dźwiękiem.
~~
Demon lekko upuścił luk, zgiął głowę i przyglądał się mo z zainteresowaniem: -
Nie wiem kim jesteś, dlatego teraz rozmawiamy. Działam z nim Bo jest mistykiem, a wy jesteście demonami. - Tu zrobiłem przerwę, by zastanowić się o czym do cholery mowi ten potwor: -
Nie pomagam nikomu, poza tym porywanym dzieciom. Chce dać temu kres. - Presja byla duza, skupienie rowniez. Czulem, ze w każdej chwili mogla się zacząć walka.
~~
Stwór się lekko zaśmiał i przewiesił łuk przez plecy, a strzałe do kołczanu który to Arthur dopiero dostrzegł.
Bestia, którą można by tak nazwać okazała się nie mniej człowiekiem jak sam szaman. Czarna powłoka spłynęła z ciała człowieka ukazując skórzane elementy ubrania i futro przewieszone przez barki i biodro mężczyzny. Wszystko wieńczyła maska którą nosił, przedstawiająca niemal ten sam pysk co "czarna powłoka" osobnika.
-
Ty naprawdę nie wiesz co się tu dzieje. No to naprawdę wpakowałeś się w bagno. - głos okazał się nadzwyczaj miły i ciepły, była tu nuta kpiny i rozbawienia. Ale nie było tu już demonicznego głosu z wcześniej.
Zrobił kilka kroków i używając ogona zszedł na ziemię, kilka metrów od chłopaka.
-
Wręcz przeciwnie, nie jestem z tymi. Demonami? Nie, to źle słowo. Nieważne. Najbardziej mnie jednak martwi czemu uparłeś się współpracować z Walbertem. Ten kretyn nie ma najmniejszego pojęcia co robi... - mężczyzna skrzyżował ręce na piersi czekając na odpowiedź. A ogon zakończony zagiętym kolcem powoli drapał drewnianą podłogę. Jakby ostrzeżenie żeby pilnować swojej przestrzeni osobistej.
~~
Wszystko powoli zaczelo się robić pogmatwane. Potwor, który miał się okazać demonem, tak naprawdę demonem nie byl. Ba, okazal się tak samo człowiekiem jak ja. Czarna powloka spłynęła z jego ciała, ukazując ciało pokryte pancerzem i futrami. Wszystko wieńczyła maska, którą nosił. Ciepły i mily glos wydawal się dosyć przyjemny: -
Wiem wystarczająco dużo, by mieć interes w tym co robie. - Tu zrobiłem przerwę by móc w głowie choc trochę sobie poukladac: -
Nawet jeśli to kretyn, to odważny i nie chcacy siedzieć z założonymi rękami. On jako jedyny mogl mi pomóc w tej sprawie. Ty rowniez mozesz skoro coś wiesz. - Hi No So zmaterializowany doslownie obok mnie puscil łańcuch na ziemię, na znak ostrzeżenia, tak jak to zrobił tajemniczy jegomość: -
Kim jesteś więc? - Po czym czekałem
~~
Mężczyzna puścił luźno ramiona, po czym chwycił się za kark.
-
Niech zgadnę, chcesz pomóc ludziom, prawda? Jesteś szamanem. To w końcu dla was normalne... - nie przestawał patrzeć szamanowi w oczy jakby chciał z nich coś wyczytać. A kolejne słowa Arthura o mało nie wyprowadziły go z równowagi.
-
Teraz chcesz mojej pomocy, a wcześniej chciałeś mnie zabić. No no, może macie z Walbertem więcej wspólnego niż mi się wydaje. On też miał gdzieś to co mówiłem... - była w tych słowach trzymana w ryzach wściekłość. Człowiek spojrzał na gest ducha i wysłuchał jego pytania.
-
Jeszcze się nie domyślasz? Pytałeś o mnie, nie pamiętasz już mistyka który stracił panowanie nad swoją magią? Mistyka, który zmienił się w demona? - mężczyzna wbił ogon w ziemię i przysiadł na ogonie, opierając ręce na kolanach.
~~
-
Tak, jestem Szamanem i tak, mam zamiar pomóc tym ludziom. - Patrzyliśmy na siebie prosto w oczy, nie spuszczając z siebie wzroku. To była istna walka walka na spojrzenie. Jednak coś jednak wyrwało go z równowagi: -
Nie chcesz pomagać to nie, błagać Cię nie będę. Jeśli jednak masz choc trochę honoru, pomyśl o tych wszystkich dzieciach, nic więcej. Zresztą dziwi Cię to? Wyskakujesz do nas jako demon, bez żadnego słowa wyjaśnienia. Po krotce, wpierdoliłeś się nam w robotę. Dlatego mając wspolny cel, może nam pójść łatwiej aniżeli jakbysmy pracować osobno. - Dodałem z przekonaniem. Nie miałem zamiaru się kłócić. Przyszedlem tu w konkretnym celu i nie chciałem tracić czasu na pierdolenie: -
W takim razie tym bardziej mogłeś zainterweniować wcześniej. A ty się dziwisz, że jesteśmy w takiej sytuacji jak teraz. - Zjebalem go Bo mu się nalezalo. Wkurwił mnie: -
Jebać to... - Podsumowałem dając do zrozumienia, że ta klotnia jest zbędna: -
Co to za miejsce? - Zapytałem mając nadzieję, że Mistyk zrozumie iż kłótnie nie mają sensu. W tym samym czasie Okami zaczał węszyć po budynku, a Karasu zaczal szukać interesujących przedmiotów, które mogle nieco dac światła na sprawę.
~~
Po wysłuchaniu wszystkiego co miał do powiedzenia szaman, mężczyzna splutł palce dłoni i popatrzył na ducha łowcy i z powrotem na szamana. Ściągnął maskę z twarzy. Arthur mógł zauważyć młodego faceta z siwiejącymi już, długimi włosami. Szarymi podkrążonymi oczami. Nie było w nich wściekłości. Był tam smutek, wygląd złamanego człowieka.
-
Nie mam nawet nadzieji że mi uwierzysz w to co Ci powiem... Ale ta walka nie ma najmniejszego sensu. Nie zatrzymamy tego co się już wydarzyło. - mistyk wstał i uważając żeby nie wpaść na wilka Arthura, rozpalił małą, ręczną latarnię.
-
Powstałem z martwych. Demonów nie da się od tak po prostu zabić, możemy je jedynie wygnać. Ale jak mi nie wierzysz... - czarny mag rozpiął swoje odzienie pokazując chłopakowi horror jakim było jego ciało.
Pod przeponą widniała paskudna, ale zaklepiona rana układająca się w niepokojąco wyglądające okręgi. Od pępka do obojczyka ciągnęła się rana jakby mężczyznę ktoś otworzył i miał przeprowadzać na nim operację żywcem. A w miejscu serca skóra była poczerniała jakby została spaczona mrokiem. To po prostu nie wyglądało normalnie.
Mistyk podniósł wzrok z powrotem na Arthura.
~~
Mezczyzna jakby zdziwiony moją wypowiedzią, spoglądał to kolejno na Hi No So, a potem to na mnie aby po jakiejś dłuższej chwili zdjąć maskę i pokazać swoje oblicze. Jego twarz wydawala się smutna, wręcz zmęczona życiem: -
Nigdy nie jest za późno, pamiętaj o tym. - słuchałem tego co ma do powiedzenia mistyk, nie wtracajac się zbytnio, jedynie wtedy kiedy jest to konieczne: -
Ja pierdole. - Skomentowałem krotko to, co pokazal mi czarny mag. Mimo to jednak widzialem niedawno gorsze widoki, dlatego ten widok nie wydawal się tak bardzo obrzydliwy. Nasz wzrok ponownie się spotkał, jednakże tym razem zacząłem temat sam: -
Mówili na Ciebie Skorpion z tego co pamiętam, jednakże nie znam Twojego imienia. - Po przedstawieniu się rownie, to zrobiłem a następnie kontynuuowalem: -
Slyszalem o doktorze i o rzezi w koszarach. Jesli bedziesz chcial się komuś pożalić to mi wszystko opowiesz, ale myślę że narazie sa ważniejsze rzeczy. Mów co wiesz na temat tego gówna, tyle mi wystarczy. Jesli boisz się, że wszystko stracone to zostaw to nam, kretynlm takim jak ja i Walbert. - Po czym spojrzałem na niego pełen przekonania, samozaparcia i niepowtrzymanej chęci zakończenia tego pierdolonego syfu.
~~
Mistyk o mało co nie wyskoczył do przodu na szamana.
-
Nie słyszałeś co do Ciebie powiedziałem? Tego nie da się zatrzymać. Demonów. Ich się nie da zatrzymać. Ich się nie da zabić... To wszystko nie ma znaczenia... - mężczyzna podszedł bliżej okna, opierając się o okiennice patrzył na ulice miasta handlowego.
-
Te wszystkie życia. Prędzej czy później staną się demonami... Mogę pozbyć się kilku, ALE NIE ZMIENIĘ CAŁEGO ŚWIATA! - mężczyzna wrzasnął z powrotem przydziewając demoniczną powłokę i rozwalając pusty stół ogonem na dwie połowy.
-
Szukaj tych kultystów pod miastem. Wejście do starych kanałów jest niedaleko wejścia do koszar. Na prawo od wejścia, szukaj metalowej klapy. Potem idź po trupach które zostawiłem, dalej nie wiem gdzie iść
~~
-[b] Słyszałem, ale złożyłem obietnicę. Nic poza tym mnie nie interesuje. A jeśli demonów nie da się zabić, to Walbert je wyegzorcyzmuje. - zrobiłem przerwe, aby mistyk mogl dodać swoje szlochające trzy grosze, a następnie przemienić się w demonowate coś: -
Rozumiem. - Po czym nie pytając o jego dalsze plany pobiegłem w stronę Walberta. Musiałem go znaleźć by przekazać informację. Pójście dalej samotnie może być zbyt niebezpieczne.
~~
Mistyk spojrzał na chłopaka z brakiem jakkolwiek emocji. Ciężko było coś wyczytać z ten nienaturalnego ryja.
-
To czego szukasz to nie demon chłopcze. To nie ich wina... - po tym się już nie odezwał, patrząc jedynie na liczne ulice Valen.
Poszukiwania Walberta chwilę trwały i Arthur niczego znałeść nie mógł. Miasto też ucichło, żadnych śladów krwi czy zwłok. Absolutnie nic.
~~
Spojrzalem jedynie na mistyka z lekkim zdziwieniem. Nie tak sobie wyobrażałem tego mistyka. Podsumował dwoma zdaniami o co może chodzić, a potem gapił się w ulice Valen. Czy mu w tym przeszkadzałem? Nie. Mialem ważniejsze plany na głowie. Gdy zaś zaczalem szukać Walberta, nie udało mi się nic znaleźć. Żadnych śladów, krwii czy zwlok. Poprosilem Karasu by zaczal szukać z góry, zaś Okami mial węszyć po zapachu z dołu. Musze go jak najszybciej znaleźć.
~~
Nic. Miasto kompletnie... Ucichło. Jeszcze chwilę temu gonili demona, a teraz nic. Wszystko zdawało się być jakby umrzeć w jednym momencie.
Pomimo swoich rozkazów, duchy Karasu i Kamiego też odczuwały pewien niepokój. I Arthur miał się dowiedzieć dokładnie w momencie kiedy to wilk rzucił się na chłopaka odrzucając go do tyłu. A w jego poprzednie miejsce coś uderzyło z sporą siłą.
Ludzka sylwetka i fragmenty metalu prześwitujące przez szaty.[/b]